Western Fun Barbie #9932 |
Western Fun Barbie, w Europie znana jako Suncharm Barbie, a w moim domu nazywana po prostu Kowbojką. To od niej wszystko się zaczęło. Dwukrotnie rozbudziła we mnie miłość do pięknych, jasnowłosych lalek sprzedawanych pod szyldem Mattel. Najpierw w 1990 roku kiedy to, jako niespełna 7 letnia dziewczynka, kupiłam ją w Pewexie za pierwsze uzbierane pieniądze i zapoczątkowałam w ten sposób swoją kolekcję Barbie. Później w 2016 roku, kiedy to odnalazłam ją po 26 latach w działowej altanie babci, poszukując starych zabawek z mojego dzieciństwa, i nieświadomie wkroczyłam na ścieżkę barbieowego zbieractwa. Trzymając ją w rękach po tylu latach, nadal pamiętałam dokładnie jej zapach, zapach nowej lalki po raz pierwszy wyciągniętej z pudełka. We wspomnieniach potrafiłam też odnaleźć każdy element jej stroju.
spódniczka "no name" zastępująca tymczasowo oryginalną |
Turkusowe leginsy i kusy top. Kolorową, rozkloszowaną spódnicę w geometryczne wzory. Kozaki zdobione napisem "Barbie" i kowbojski kapelusz. Oba te dodatki w kolorze ciemnego, intensywnego różu, tak jak i wisienka na torcie tego kompletu - welurowa kurtka z długimi frędzlami. Była pięknie odszyta i wykończona kolorową tasiemką, nawiązującą do ozdoby na kapeluszu i paska Barbie. Ten zaś był niewątpliwie ukłonem w stronę małych klientek firmy Mattel - mógł on bowiem pełnić również funkcję bransoletki. Nieodzowny element tego zestawu stanowiła także biżuteria - bardzo charakterystyczna, ciężka, turkusowa, wykończona motywami w srebrnym kolorze.
Tak... mojej Kowbojki nie można było pomylić z żadną inną Barbie! Pamiętam, jak przez lata towarzyszyła mi w dziecięcych zabawach. I pomimo, iż upływający czas (i ja) jej nie oszczędzał, miała w sobie nadal ten niezaprzeczalny urok. Zabrałam ją więc do domy wraz z innymi jej koleżankami sygnowanymi logo "Barbie". Umyłam i ułożyłam włosy. Odświeżyłam ubranko i dodatki, które niestety nie zachowały się w komplecie. Brak jej kolczyków, pierścionka i spódnicy (ktokolwiek wdziała, ktokolwiek wie). Spodnie trochę wyblakły, bluzka ma zepsute zapięcie. Sama lalka też nie jest w najlepszym stanie. Jej nóżki już nie przylegają do siebie jak dawniej, talia bardzo się poluzowała i niekiedy obraca się samoistnie. Włosy zostały bardzo przerzedzone przez moje liczne zabiegi fryzjerskie z lat dziecięcych. Kropkę nad "i" postawił jakiś buszujący w starociach gryzoń, który odgryzł Kowbojce czubek nosa... ale nie zmieniłabym jej na żadną inną, nawet na zupełnie nową, w zamkniętym pudełku. I pewnie nikomu nie muszę tłumaczyć dlaczego ;)
Dzisiaj, jakieś dwa miesiące po cudownym odnalezienie mojej blond psiapsiółki, na półce obok niej siedzi jeszcze dziesięć Mattelowskich koleżanek (w tym dwie w pudełku, jedna wciąż w kopercie), a trzy są w drodze. Mój mąż bardzo neutralnie podchodzi do mojego nowego hobby, mama chyba po cichu mi kibicuje, a moja kochana 2,5 latka twierdzi, że moje Barbie są brzydkie i zdecydowanie woli swoje... a mi to pasuje!
cudownie spotkać po latach miłe wspomnienia!
OdpowiedzUsuńTak, cudowne spotkanie z przyjaciółką z dziecięcych lat!
OdpowiedzUsuńRewelacyjny blog! przeczytałam wszystkie wpisy! cieszę się, że zaraziłaś sie lalkowa pasją i tak skrupulatnie zbierasz informacje o lalkach! Brawo! Życzę Ci wielu lat bogatych w lalkowe niespodzianki!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Na prawdę przeczytałaś wszystkie wpisy na blogu? Staram się, za każdym razem, gdy piszę post o jakiejś lalce, poświęcić jej jak najwięcej czasu, poznać ją i serię z której się wywodzi. Może dlatego posty pojawiają się dość rzadko, ale taki sposób prowadzenia bloga najbardziej mi odpowiada. Dziękuję za Twoją obecność tutaj, bo takie wizyty i słowa napędzają mnie do dalszego działania. Pozdrawiam :)
UsuńOna jest cudna. To perła twojego zbioru
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zawsze będzie dla mnie wyjątkowa, lecz nie ze względu na wygląd (choć jest piękną lalką), ale moje wspomnienia!
Usuń